Dorosłość nie jest niczym więcej niż tylko odkrywaniem, że wszystko, w co wierzyłeś, kiedy byłeś młody, to fałsz, a z kolei wszystko to, co w młodości odrzucałeś, teraz okazuje się prawdą.~ Carlos Ruiz Zafón, Pałac Północy.
Była jedną z nielicznych osób, które
wróciły do Hogwartu na ostatni rok, tuż po Wielkiej Bitwie. Jej dwaj
przyjaciele, Harry Potter i Ronald Weasley, woleli skorzystać
z przyzwolenia Ministra Magii i od razu rozpocząć pracę Aurora. Hermiona
wolała jednak dokończyć swoją edukację, bez pominięcia jakiegokolwiek etapu.
Okropnie Wyczerpujące Testy Magiczne zdała najlepiej z całej szkoły i mogła
rozpocząć studia z uzdrowicielstwa. Chciała robić w życiu coś pożytecznego.
Chciała być kimś, a czuła, że gdyby poszła tam, gdzie jej przyjaciele, nie
spełniłaby się. Zamierzała pomagać ludziom, bo potrzebowała czuć się potrzebna.
Po Ostatniej Bitwie jej życie wcale się
nie uspokoiło, raczej nabrało większego rozpędu. Szkoła, ukończona z wysokim
wynikiem, wyprowadzka do nowego mieszkania, rozpoczęcie życia z tym, który miał
trwać przy jej boku aż do końca. Miała taką nadzieję, marzenia i plany na
szczęśliwą przyszłość, pełną miłości i radości. Oczywiście, nigdy nie było
spokojnie. Mieli różne charaktery, docierali się. Ronald był zbyt wybuchowy,
szybko się złościł, wpadał w gniew i doprowadzał ją do białej gorączki.
Hermiona natomiast nigdy nie była spokojną dziewczyną. Zwykle potrafiła mu
odpyskować, w złości powiedzieć kilka słów za dużo. Była dumna, więc gdy
wyprowadzał ją z równowagi i mówił zbyt wiele, ona potrafiła zamilknąć. Jej
rekordem były dwa tygodnie nie odzywania się do młodego mężczyzny.
Ale w ich związku było więcej radosnych
chwil niż tych złych. Mimo kłótni była z nim szczęśliwa. Potrafiła się
uśmiechać na samo wspomnienie dobrego wieczoru czy przyjemnego poranka. Ron gdy
chciał, był idealnym partnerem. Jeśli chciał.
Zaręczyny były zwyczajne. Może nie było
hucznej imprezy czy fajerwerków, ale był on, kwiaty i skromny pierścionek.
Wszystko, czego w tamtej chwili potrzebowała do szczęścia. Drugi rok studiów
zaczynała jako szczęśliwa narzeczona, przyszła pani Weasley. Tego przecież
chciała, zawsze pragnęła rodziny, ciepła i bliskości. Taka już była. Zawsze
widziała siebie, u boku ukochanego mężczyzny, w szczęśliwej rodzinie, z
dziećmi. Nie chciała jednak być tylko żoną i matką, chciała się rozwijać –
najpierw skończyć studia, później zdobyć wymarzoną pracę i piąć się po
szczeblach kariery, nie zaniedbując przy tym rodziny. Czasem czuła, że chce
niemożliwego, ale to pragnienie chwilami sprawiało jej ból.
Studia i ostatni rok nauki w Hogwarcie
sprawiły, że jej życie było jeszcze bardziej pokręcone niż do tej pory. Blaise
Zabini, którego do tej pory zwyczajnie nie zauważała i wiedziała o nim
niezbyt wiele, był pierwszą osobą, która przełamała pewną barierę. Po wojnie
każdy się zmienił. Czystość krwi nie miała już tak wielkiego znaczenia, bo
przecież w Ostatniej Bitwie każdy walczył u boku każdego. Szlama przy
czystokrwistym czarodzieju, półkrwi wraz z mieszańcami. Nie ważna była płeć i
krew, ważny był cel. Kiedy więc Blaise podszedł do niej na ostatnim roku i
zapytał o coś, była zdziwiona, ale jednak trochę to ją ucieszyło. W końcu udało
się to, o co czarodzieje walczyli od dawna. O równość. Pierwsza rozmowa była
nienaturalna, później poszło już trochę lepiej.
Była rozdarta między miłością a kiełkującą
przyjaźnią. Nie mogła przyznać się Ronowi, że utrzymuje całkiem dobry kontakt
ze Ślizgonem. Nie zrozumiałby tego. Czasem czuła, że popełnia błąd, w końcu
miłość to zaufanie i szczerość, związek nie miał prawa opierać się na
kłamstwie, ale nie potrafiła inaczej. Nie chciała kłótni, a Blaise był jedną z
nielicznych osób na studiach, z którymi mogła porozmawiać o wszystkim. Nie
doceniała go wcześniej, ale wiedziała, że mimo wielkich starań była uprzedzona
do mieszkańców Domu Węża. Przecież wszyscy nie mogli być niczym Crabbe i Goyle.
Blaise był oczytany i rozmowa z nim była czymś przyjemnym, nie skupiał się
tylko na sporcie. Gdy w połowie trzeciego roku studiów powiedziała mu, że
będzie musiała je na jakiś czas przerwać, nie namawiał ją, by została, za to
gotów był jej później pomóc to nadrobić. Gratulował, w końcu było czego.
Ciąża. Życie Hermiony nabrało jeszcze
większego sensu, pojawiła się radość, której nie była w stanie pohamować.
Wszystko układało się w idealną całość, puzzle zaczynały do siebie pasować.
Piękny obrazek, który do dwóch lat miał zostać idealnym. Byli parą, do pełnego szczęścia
brakowało im dziecka, do dopełnienia tylko ślubu. Wszystko mogło się ziścić już
niedługo. Promieniała szczęściem, nawet wtedy, gdy musiała na jakiś czas
zawiesić studia. A potem wszystko pękło, niczym mydlana bańka.
Utrata była nie tyle bólem fizycznym co
psychicznym. Najpierw straciła dziecko, później zaczęły się problemy w związku.
Nie wiedziała co się stało, ale Ronald wcale nie pomagał jej się z tym uporać,
wręcz przeciwnie – obwiniał ją. Kłócili się coraz częściej. Padały
nieprzyjemne, bolesne słowa, aż w końcu odszedł, zostawiając ją samą, ze swoimi
problemami. Mimo iż nie została całkiem sama – w końcu był Blaise, była Ginny,
która cały czas ją wspierała, nawet był Harry, który przy niej został.
Potrzebowała dużo czasu, by wrócić na
studia. Gdy ona wracała na trzeci rok, Zabini już je skończył. Rozpoczął staż w
Szpitalu Świętego Munga. Był zdolny, więc całkiem szybko został doceniony. Utrzymywał
kontakt z Hermioną, często z nią rozmawiał. Chciał, by wyszła z tego letargu, w
jaki popadła po stracie dziecka i narzeczonego. Zwykle po prostu działała
niczym maszyna. Wstawała rano, szła na uczelnię, wracała do domu, zwijała się w
kłębek na łóżku i płakała. Jej plan dnia wyglądał cały czas tak samo, nie
zmieniał się niczym, jeśli ktoś z przyjaciół się o to nie postarał. Zgubiła
się. By całkowicie nie popaść w depresję, znowu zajęła się nauką. Ciągłe
siedzenie w książkach jakoś pomagało jej na w miarę normalne funkcjonowanie.
Było lepiej, dopóki ktoś nie wspominał o Ronaldzie. Wtedy pękała bariera, którą
zdążyła stworzyć dookoła siebie i wpadała w histerię. Znowu. W końcu tylko
Ginny wiedziała jak ją uspokoić.
Ukończyła studia, gdy Blaise wspiął się na
kolejny szczebel swojej kariery. Wiedziała, że to już tylko kwestia czasu, nim zostanie
dyrektorem szpitala. Jeśli nie ze względu na umiejętności to na pewno pomoże
sobie pieniędzmi. Po raz pierwszy całkowicie jej to nie przeszkadzało, bo
zdawała sobie sprawę, że jeśli on zostanie dyrektorem, ona dostanie pracę. Bezwzględnie.
Czuła, że tego potrzebuje. Musiała dostać właśnie tę pracę. Zawsze była kobietą
z zasadami. Dlaczego więc tym razem nie interesowały ją żadne zasady?
Wiedziała dlaczego. Jej wiecznie
poukładane życie okazało się być pasmem niepowodzeń. Może jeśli przestanie żyć
według zasad to w końcu wszystko ułoży się tak, jak powinno? Miała nadzieję.
Taką samą nadzieję miała wtedy, kiedy po
raz pierwszy przekraczała próg szpitala jako stażystka. Czuła, że właśnie
otwiera nowy rozdział w życiu, miała tylko nadzieję, że będzie to dobry
rozdział.
Nadzieja to wszystko co miała.
O matko, zakochałam się *_* Bardzo dobry prolog, wciągnął mnie. Pomyśł na opowiadanie bardzo mi się podoba i czekam na rozwój wydarzeń, i pierwszy rozdział :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :*
http://kochaj-i-nie-zadaj-zbyt-wiele.blogspot.com/
Cieszę się bardzo, że prolog wciągnął. Mam nadzieję, że rozdziały także dadzą radę i wciągną w swój świat. ;).
UsuńPozdrawiam ;)
Prolog mi się bardzo spodobał i cieszy mnie to, że nie wyskoczyłaś w nim od razu z Draco. Lubię taki element niespodziewanki ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i oby tak dalej.
(Niestety nie mogę zaprosić "do siebie" bo właśnie zamknęłam jeden blog i otwieram drugi i na chwilę obecną nie mam po prostu gdzie zaprosić)
Draco możliwe, że pojawi się w pierwszym rozdziale, ale postaram się, by historia dalej była niespodziewana. ;).
UsuńPozdrawiam i życzę powodzenia w otwieraniu drugiego bloga! ;)
Zaciekawiłaś mnie :0 życzę powodzenia.
OdpowiedzUsuńTrafiłam tutaj z grupy na fejsie i bardzo się z tego cieszę! :D Przepiękny szablon bloga! <3
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się prolog, jest inny, oryginalny. Dodaję do obserwowanych i wyczekuję rozdziału 1 <3
Pozdrawiam,
W.
[przeklete-dusze]
Prolog bardzo wciągający! Nie mogę się doczekać rozdziału, jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczy się historia Hermiony ;)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i życzę weny ;)
Ruciakowa.
Bardzo zgrabnie napisany, śliczny, wciągający prolog. Jak najbardziej zachęca do czytania dalej, co ja z dziką wręcz przyjemnością będę czynić. Czekam z niecierpliwością na rozdziały. Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńRewelacyjny prolog. Chyba pierwszy raz czytałam tak bardzo dobrze napisany. Długi, ale nie ciągnący się. Rewelacyjny. Jestem zachwycona, naprawdę. Dodaję do obserwowanych i czekam na dalsze losy.
OdpowiedzUsuńhttp://warto-przeciez-zyc.blogspot.com
http://we-are-oneness.blogspot.com